Moje Pieniny

Moje Pieniny

piątek, 29 maja 2015

Nietykalny

Koszmarny tydzień mam nadzieję za mną. Dawno nie miałem tyle stresu w kapsułkach dnia. Począwszy od mpk, przez wykładowców na specjalizacji, władze uczelni, bezpośrednich przełożonych, prezesostwo spółki przychodni, pacjentów, kolegów i koleżanek z pracy, jakimiś robotnikami z domofonu, pacjentami z hospicjum....pracuję w trzech miejscach - wszędzie jakieś pretensje, uczę się - wszędzie pretensje, nawet urzędnicy jak wilcy... moje atopowe zapalenie skóry ma się wyśmienicie w tym wszystkim- uwielbia takie sytuacje i woła o steryd...i do tego jeszcze Duda... oraz blog - zaniedbany, pełen wyrzutów...mam nie tylko mały rozumek, ale i serce...
W tym wszystkim myślę sobie, bo chyba nie czuję za bardzo, iż potrzeba nam miłości. Takiej prostej, ludzkiej, która otula szalikiem, oczyszcza buty, gotuje najlepszą kwaśnicę na świecie, dzwoni, czy dotarliśmy do celu... martwi się, gdy niezjedzone śniadanie, gdy katar, gdy nie ma czym wyleczyć łez...
Ile z siebie dajemy na co dzień, ile od święta, ile w święto miłości, nawet dla powszednich najbliższych...
Uciekam. Uciekam na chwilę do Kazimierza Dolnego, zupełnie w otchłań nieznanego, w jakąś otchłań odpoczynku. Nadal mam czerniaka blogu, ale mam nadzieję go wyciąć. A Wam, jeśli ktokolwiek nadal tutaj jest, przypominam...miłość rozwiązuje wszystko, miłość codzienności.


3 komentarze:

  1. ...życzę naładowania akumulatorów i powrotu z ogromna dozą pozytywnej energii...:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń