Moje Pieniny

Moje Pieniny

sobota, 31 grudnia 2016

2017 ściątko

Niech żyją wszystkie anioły czasu.... przekoczowaliśmy ten straszny rok. Przestępny i nieprzystępny. Rok zamachów, porwań, głupich wyborów, hegemonii partii moczowej, improwizacji i ciągłych skarg. Na szczęście był piękny maj, dużo dobrej muzyki, ciepli ludzie, wspaniałe ŚDM, piękne inwestycje i fala słusznej krytyki. Stając na progu 7-ki dobrze pomyśleć 7 życzeń, które nie mając wyjścia spełnią się z nawiązką. A ja Wam opowiem o nic w przyszłym roku. Cuuudownego wieczoru i najlepszego roku w karierze Człowieka. Ściskam bardzo mocno nadzieją.

niedziela, 25 grudnia 2016

Kolęda niepokoju

Usiadłem świątecznie przed sobą i wciąż zadaję sobie pytanie o sens. Obrosłem kolejny rok tłuszczem na sercu, na umyśle, pozwalam nadal zamykać się w nieswoim chceniu, przyzwalając po cichu na to, by właściwie żyć machinalnie. Pozwalam na zło. W sobie, poza mną. Byle było bezpiecznie w domu, dopóki mnie nie dotyka to właściwie nie istnieje. Dużo od wczoraj rozmyślam o tej masie ludzi, którzy dręczeni w swoich domach przez rodzinę wiodą swój los zupełnie bez skarg. O tych bitych, poniżanych, zniewalanych psychicznie, o wszystkich, którzy żyją w sposób wbrew sobie i swej godności. Bez względu na to, czy umieją się przeciwstawić czy po prostu nie mogą wydobyć odwagi. Albo nawet przez zasiedzenie. Ile jest takich ludzi wokół nas. Niby normalne rodziny. Normalni współpracownicy. Nie rzucają się w oczy, nie krzyczą ,nie piszą podań i odwołań. Nie histeryzują publicznie. Wszystko noszą w sobie, do wewnątrz. Swoją hańbę, ból, biedę. Żyją dla nas jak my. Ale zupełnie inaczej. Diametralnie inaczej. Przechodzimy tak obok siebie codziennie nie zaprzątając sobie myśli zupełnie.
    KIedy myślę nad życzeniami w ten czas, co roku bardziej i dłużej, może też dla tego, że coraz więcej osób, którym chce się szczerze życzyć tego, co najlepsze dla każdego i indywidualnie, przychodzi mi na myśl, że właściwie banalnie, ale życzyłbym dobrej normalności najchętniej. Takiej, gdzie wolność i godność to mianowniki działań, odnośniki imion, nazw i zjawisk. Żeby płacz, śmiech, uniesienia były podyktowane Bożym porządkiem życia. By smakować i słodkości, ale i kwaśność, gorycz, słoność. Słusznie, wydaje mi się, bp Pieronek wczoraj powiedział, że cnota kryje się w złotym środku, w sytuacji, gdy nie brniemy do skrajności. Łąka najpiękniejsza to taka, na której całe mnóstwo różnych kwiatków rośnie razem ze sobą. I chyba taka alegoria jest pięknym pragnieniem na ten czas i na wszelkie inne czasy, te biologiczne i nasze mentalne. Idźmy do przodu. Wolni. Piękni sobą.







Zdejmuję z twojej twarzy
okruszek kruchego ciasta ze śliwkami.
Maleńka czcionka czułości.

Z dala od wszelkich pomysłów
kładę go na starej porcelanie kartki.
Niech się zapisze na zawsze.

Nie wiadomo kiedy
zdmuchnął wszystko przeciąg.
Ktoś otworzył okno. Ktoś otworzył drzwi.

Po latach wciąż
spaceruję po cukierniach.
Mam żal że mi się tylko zdajesz.
I nawet noc się nie domyśla
kiedy jesteśmy razem.







czwartek, 15 grudnia 2016

Nieznośny świat

Tak się zastanawiałem dzisiaj wracając z pracy czy to ja mam problem ze wszystkim niemal, czy też świat jest nieznośny. Niektóre sprawy zupełnie nie mieszczą się w moim małym rozumku, w sercu już dawno. Po prostu ciężko się pogodzić z tym, że ktoś odchodzi, coś się kończy, sami siebie rozczarowujemy. Nadawanie etykiety człowieka to nie żadna stygmatyzacja, a uwolnienie od niej. Zauważyłem dzisiaj, że jest taka masa ludzi skrzywionych, niechętnych, mordy takie, że pięć lat bez zawieszenia za same miny. Pośpiech, utyskiwania, wszyscy są dla siebie najważniejsi. Wszędzie kolejki, tłumy i syczenie. A gdzie radość przygotowań, nabywanie świętości, wesołe oczekiwanie. Choinki już ubrane, ciasta zamówione, uszka też, prezenty niesie kurier, a my wciąż niezadowoleni i nieobecni. Cholerka, nie o taki świat walczyliśmy. Ja się sprzeciwiam. Niedowierzam całym tym sklepowym blaskom ani smakom. Trzeba się radować kolejnym Bożym Narodzeniem bo zgłupiejemy już całkiem, przestanie mieć dla nas wartość to, co najpiękniejsze, nasze wspólne ciepło....





sobota, 10 grudnia 2016

List do śmierci

Moja Droga,
przeszkodzę oddechem wbrew
pełnym nieodczytanych mów,
zostawiona przy drinku czasu
nabierasz humoru
bezdomnych dni.
Zagryzają Cię
prostackim JA
wyrwanym z katalogu botaniki
anielskiego milczenia.
W każdym z tych
dźwięków nieobecności
prosta fraza
że gdzie Ty
tam i nic już
nie zostanie
śladem
tej wielkości serca
Cisza Twoim
znakiem
w nas jedynie
sekcja uczuć
zawsze z tym samym wynikiem
dobrej nocy Kochany...

niedziela, 4 grudnia 2016

Ku nom...

Taki oto napis pamiętam sprzed kaplicy na Gubałówce swego czasu. Już go niestety nie ma. Tak jak i tamtego czaru, pomimo rozbudowanej infrastruktury. Jedyne, co zostało niezmienne to cisza wieczorna, pustka, niebywałe niebycie pomimo chcenia. Człowiek odnajduje się niebywale zacnie w takiej rzeczywistości. Staje się swoją definicją. Nierzadko pomimo. Ale.... być i zażyć góry, ślebodę, przestrzeń... bezcenne. Mimo, że za większość odpowiada Mastercard.
  Wracałem dzisiaj z zajęć, przytrzymany na jednym z rond spojrzałem na zwieńczenie wieżowca biurowca, gdzie biegły jakieś przewody grubości człowieka, nie byłoby nic w tym nic dziwnego, tylko one mieniły się w świetle zachodzącego słońca milionem barw.... tak zwyczajnie. Jak nasze życie, którego nie dostrzegamy w owym świetle. Dopóki...
Myślałem, jak je zakończyć.... chyba najlepiej jednak zachodem światła.... jakkolwiek praktyka bierze górę....







http://bogiarphotography.flog.pl