Moje Pieniny

Moje Pieniny

niedziela, 31 lipca 2016

Dla Beatki....


ŚDM 2






Jakiż to niesamowity widok oglądać o świcie ponad milion śpiących pielgrzymów pozawijanych w kolorowe peleryny.... Taki oto obrazek zastał mnie dzisiaj, gdy opuszczałem Brzegi po wykańczającym dyżurze w namiocie szpitalnym.... Tak blisko byłem tego wszystkiego a tak daleko. Praca przysłoniła mi całą tę radość czasu i miejsca. Co prawda poznałem ludzi z perspektywy służbowej bardzo osobiście, dziesiątki młodych z takich zakątków świata jak Filipiny, Indonezja, Togo, Peru... to jednak nie tą radością jaką chciałem. Cztery dni stresu, pośpiechu, małego chaosu, zawirowań, szaleństw. To jest vos takiego, co w człowieku zostaje na zawsze. Uśmiechy, ukłony, spontaniczne uściski i ta bliskość jakaś wyczuwalna intuicyjnie, a jednak namacalnie zgęstniałą atmosferą jakiegoś uświęcenia obecności. Słowa, których łatwo wysłuchać, a trudniej nakarmić rozumieniem.  " ... nie chcemy zwyciężać nienawiści nienawiścią, terroru terrorem, naszą odpowiedzią jest przyjaźń. " Nawet ta zmęczona. Chociaż szalenie mocna. Czas ikona. Upływa szybkim ekspresem młodości, może dlatego trzeba sobie o niej przypominać cyklicznie. Przed chwilą Franciszek powiedział : " Bóg Cię kocha bez względu na wszystko. Żaden grzech, żadna wina nie jest w stanie zmienić Jego decyzji. "















niedziela, 24 lipca 2016

ŚDM 1

Zbliżają się jak rozpędzona lokomotywa na dzikim zachodzie. Nagle z trzech lat stał się tydzień zaledwie. Dobrze to odczuwam. Jestem w namiocie szpitalnym i na Błoniach i wreszcie w Brzegach. Między czasie mam dyżur w karecie. Zaledwie 12 h wolnego w ciągu całego tygodnia. W piątek niosę krzyż w drodze krzyżowej z Papieżem na Błoniach. Nie powiem Wam jaka stacja. Zapraszam do przeżywania....
 Reszta relacji duużo później...
Welcome in Cracow

środa, 20 lipca 2016

...

Pamiętacie tę pacjentkę, od której dostałem franciszkański krzyż?   Zmarła dzisiaj przy mnie o 14.02. Dokładnie w tej minucie odetchnęła po raz ostatni. Jeszcze rano zamieniliśmy parę cichych słów. później straciła kontakt z otoczeniem. Już wezwaliśmy tira, zamówiliśmy respirator w klinice ( mimo że bardzo tego nie chciała i mimo że przed ŚDM żaden z oiomów nie chce przyjmować dodatkowych pacjentów na rurze ). Oddychała jak ryba, coraz ciężej i wolniej. Najpierw zsiniały jej ręce, następnie wargi, wreszcie uszy, nos, wyostrzyły się rysy twarzy, wreszcie ostatni raz poruszyła językiem łapiąc jakiś skrawek powietrza. W niedzielę, gdy z koleżanką przy Niej żartowaliśmy rozmawiając jak to trzeba korzystać  z życia, śmiała się cała twarzą ( innymi częściami ciała już nie poruszała w ogóle ), parskała śmiechem i błagała, żebyśmy przestali, bo śmiech ją boli... Dzisiaj zabolało mnie wyjątkowo. Stwierdzenie zgonu zajmuje minutę. I tyle nas dzieli od bycia martwym. Warto korzystać z tego czasu zanim wypiszą odpowiedni akt. I Ona właśnie tak mówiła, " Niech pan idzie po dyżurze na spacer, nad Wisłę, niech się pan wybierze z przyjaciółmi do kina, na piwo, upijcie się sobą, życie jest za krótkie na nieobecność. " A ja obiecywałem i szedłem do następnej pracy albo do łóżka wściekły, że czas mi się tak skraca niebotycznie. Uczę się więcej od nich, niż mogę im dać. Szczególnie w trybikach całej tej maszyny zwanej systemem. Na szczęście potencjał ludzki jest najwytrwalszym materiałem przemiału osi czasu i podlega mu tylko w wymiarze doczesnym. Teraz, Pani Mario, siedząc sobie wreszcie, jak chcesz - podejrzewam - uśmiechasz się do nas wszystkich z wielkim pobłażaniem anielskiej miłości. Dziękuję Pani za to spotkanie. Zostanie Pani we mnie na zawsze.






czwartek, 14 lipca 2016

Przepływ...

Przepływają chmury po niebie jak minuty zysków czasu. Są takie chwile, kiedy wszystko wydaje się bez sensu. Nie ma nic, jest wszystko wypełnione po brzegi beznadziejną chwilą trwania. Tylko chwila, jaką się jest bez przyzwolenia na to. Nie byłoby mnie,m nie będzie i nic się nie zmieni. Ja chyba rzeczywiście nie mam nic dobrego w sobie. Kiedyś tylko się mi wydawało.   " ... wszystkim się wydawało, że to Wojski gra jeszcze, a to echo grało... ". Oddaję zatem głoś echu, pewnie będzie brzmieć dużo lepiej, a na pewno zyska na wartości.


czwartek, 7 lipca 2016

" Z życia przedmiotów"

" Gładka skóra przedmiotów napięta
  tak mocno jak cyrkowy namiot.
  Nadchodzi wieczór.
  Witaj ciemności.
  Żegnaj, światło dnia.
  Jesteśmy jak powieki, mówią rzeczy,
  dotykamy i oka i powietrza, ciemności
  i światła, Indii i Europy.

  I nagle to ja zaczynam mówić : rzeczy,
  czy wiecie, czym jest cierpienie?
  Czy byłyście kiedyś głodne, zagubione, samotne?
  Czy płakałyście? Czy wiecie czym jest lęk?
  Wstyd? Czy poznałyście zawiść i zazdrość,
  małe grzechy, których nie obejmuje przebaczenie?
  Czy kochałyście? Czy umierałyście kiedyś,
  w nocy, gdy wiatr otwiera okna i przenika
  do chłodnego serca? Czy zaznałyście
  starości, czasu, przemijania? Żałoby?

  Zapada cisza.
  Na ścianie tańczy igła barometru.  "

                               Adam Zagajewski




piątek, 1 lipca 2016

Proud

Rzadko tak piszę... ale mega szacun. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co wczoraj obejrzałem i przeżyłem. Ja zupełnie akibicowy, nie znający się na regułach, transferach, stawkach. Poznałem Lewego i Błaszczykowskiego nie wiedząc kto zaś. O Ronaldo dowiedziałem się w sumie przed meczem. A płakałem wczoraj jak dziecko przed ekranem. Tak sobie myślę, że to wszystko jest niesamowite. Dotychczas ignorant we mnie buntował się, że tyle kasy dla kopiących piłkę... a przecież to talent i praca nad nim, jak inne. Dobrze, wspaniale, niezwykle, że się rozwijamy. Że mamy taką klasę jak Pan Nawałka i zaczynamy się liczyć w dobrych stronach świadomości także sportowej. Jestem pełen uznania, szacunku i chylę łeb co najmniej jak Miranda Hart do kolan. JESTEŚCIE WIELCY ! Wszyscy, również ci, co zdzierają gardła kibicując. Milknę w podziwie...