Dom
który mam w sobie
Milczące dzielnice cienia
odgradzają wnętrze od wolności
Poukładane równo parkiety marzeń
Chichoczący wodą kran
Stara chwiejąca się niania zegara.
Dom
Który mam w sobie
Pełen schodzących się ścieżek losów
Księgi lat po brzegi w pergaminie zapachu
Równo oddychająca choinka w szafie
Dwa pożary namiętności niezliczona ilość przełamanych opłatków pamięci
Dom
który rozrasta się mną w Tobie
Na stoliku w rzędzie poskładane tabletki sensu
Rano radość w południe siła wieczorem bliskość
Wszystko popić pełną szklanką słów
Powrót do zdrowia zawsze przez strych
Dom
który był Tobą we mnie
Porozrzucane ubrania żali
Pies bawiący się piłką niepilnowanych uczuć
Przez kiełkujące ledwo pola podłóg przetacza się biedroniaste wojsko tęsknot
Lato zawsze jest najpiękniejsze
oglądane przez rozwarte okna Twoich oczu
Dom
który wspominam przyszłością
Rozstrzelany na licytacji chwil
Departament obrony pajęczyn porozdzielał spiżarnię rąk
Rzemieślnik czasu z tej samej ulicy odziedziczył drewno naszych ciał
Został tylko sufit w kolorze porannego zmierzchu z lampą nadziei
zasilaną naftą naszych łez.
Bardzo nie lubię dzisiaj molekuł sensu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo wcale nie jest takie trudne.... zachęcam. Po prostu układasz słowa, jak emocje. Akurat ten wiersz rodził się z żalu, nie wiem czy ma jakąkolwiek wartość, ale kłębi się we mnie. Wczoraj wracałem z pracy długo autobusem, siedziałem przy otwartym oknie, padał deszcz, zacząłem czuć niesamowity ból w sercu, same popłynęły łzy i wiersz...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń