Pomieszały mi się nieco czasy, jak nie pracuję i nie patrzę na konkretny grafik to raczej gubię się dniach tygodnia. Wściekle przekonany, iż jest sobota, potwierdzona morderczymi kolejkami do kas w hipersupermegamarkecie, wszelkie daty uczyniłem 16go. No cóż, zdarza się w tym starczym wieku, to dopiero początek. Plan był piękny: leżę i wychylam się tylko po wodę, tabletki, tudzież zmienić kanał, jednak zwyciężyła we mnie profilaktyka p/odleżynowa ( czy profilaktyka nie powinna być właśnie odleżynowa, a nie przeciw...? mam tutaj straszną zagwozdkę ), ugotowałem zupę jarzynową z młodych jarzynek, upiekłem keks, posprzątałem i właśnie łypię na Michaela Phelpsa, by pożreć Jego autobiografię wreszcie...Nie wiadomo kiedy ucieka ten czas... w każdym razie chorowanie nie jest fajne...
WSPANIAŁEGO POPOŁUDNIA!
" Miłość Miłość to znaczy popatrzeć na siebie, Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy, Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu. A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie, Ze zmartwień różnych swoje serce leczy, Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu. Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć, Żeby stanęły w wypełnienia łunie. To nic, że czasem nie wie, czemu służyć: Nie ten najlepiej służy, kto rozumie. "
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZauważyłem :-) Skapnąłęm się po wpisach. Dziękuję
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń