Moje Pieniny

Moje Pieniny

piątek, 1 maja 2015

I wtedy przyszedł maj...

Magiczna data, wrota wakacji, lata, zapachu bzów, ciepłych wieczorów w towarzystwie mocno charakternych zmierzchów, coraz dłuższe tajemnicze cienie nocy, księżyc pełen rubasznego uśmiechu, ulice po północy pełne tętna kopyt wprost spod dorożek niebiańskich gości... jak kiedyś, gdy tętniło w żyłach z drewna tętno prawdziwej ... obecności



Jestem facetem w średnim wieku, iluż toto ludzi obok mnie pożegnało się już z tym światem za pośrednictwem udarów, wylewów, zawałów, a ci, którzy wciąż żyją, zmagają się z chorobami rozłażącymi się po nich jak stada ślimaków i powoli zjadającymi ich od środka. Nieregularne godziny posiłków, nieregularny sen, regularny za to pośpiech i stres, to wszystko z pewnością powoli i nieuchronnie mnie zabija, nie ma w tym nic odkrywczego, typowe schorzenia cywilizacyjne człowieka, osobliwie człowieka z kraju na wschodzie Europy, kraju na dorobku, aspirującego do bycia częścią sytego świata i pędzącego do tej sytości z tępą zaciekłością, po własnych prywatnych trupach. Ale w końcu cóż nas nie zabija, tak naprawdę wszystko nas zabija, a nic nie wzmacnia poza nim, od urodzenia zabijamy się na różne, niekonieczne wymyślne sposoby, życie nie jest niczym innym, jak tylko powolnym obumieraniem, konsekwentnym, rozłożonym na dekady samobójstwem, naszym nieszczęściem jest to, że żyjemy i pracujemy coraz dłużej, za to coraz niechętniej umieramy dzięki postępom medycyny i czemuś, co chyba  z czystej głupoty albo złośliwości nazwano zdrowym trybem życia. Przez ów zdrowy tryb życia i trudno zrozumiałą w wieku jakoby racjonalności wiarę w coś na kształt nieśmiertelności umieramy coraz paskudniej i wstydliwiej, wstydząc się swojej udręczone cielesności. Zastanawiające, że w laicyzującym się coraz szybciej świecie ludzie coraz mocniej wierzą w swoją nieśmiertelność, być może dlatego, że od kiedy odebrano im nieśmiertelną duszę, chwytają się brzytwy wiary w nieśmiertelność ciała. Mnożą swój byt ponad konieczność, zamieniając nasz świat w wielki dom zniedołężniałych starców, szczególnie w Europie, na tym małym kontynencie, który całą swoją wielkość ma już za sobą.
  W średniowieczu w moim wieku już bym nie żył. Umarłbym, zostawiając po sobie starą, trzydziestoletnią wdowę, która straciłaby wszystkie zęby od niezdrowego odżywania, z braku higieny oraz od ciągłego rodzenia dzieci, jednego za drugim, z których większość i tak by umarła, zanim nauczyłaby się chodzić, ich duszyczki szłyby gęsiego do nieba, wierzyłbym w niebo i piekło. Ale pewnie umierałbym szczęśliwszy, niż gdybym umarł teraz, na przykład tej lub następnej nocy, samotnie, bez wiary, nadziei, a tym bardziej miłości, wtedy, w średniowieczu, w którym jednak, całe szczęście, nie przyszło mi żyć ( chyba ), umarłbym pewnie wierząc w Boga, Sąd Ostateczny, w życie wieczne, w ciała zmartwychwstanie, w świętych obcowanie,w całe to chrześcijańskie wesołe miasteczko, które dało tyle szczęścia przyszłym pokoleniom, idącym gnić do ziemi z mocną wiarą, że idą do nieba. Oczywiście, mógłbym się wtedy bać piekła, wiecznego potępienia, niekończących się mąk ciągnących się przez wieczność, choć pojęcia wieczności i tak bym nie rozumiał, zastępów diabelskich, rozgrzanej smoły w kotłach, infernalnego ognia. Gdybym jednak był w miarę rozsądnym średniowiecznym starcem w średnim wieku, zadbałbym pewnie o to, żeby być zawsze świeżo po spowiedzi i rozgrzeszeniu, oddawałbym ochoczo na kościół swoją dziesięcinę i całował księdza w pierścień, choć ów ksiądz tęskniłby raczej za lepkimi pocałunkami wiejskich dziewek. Dziś oczywiście nikt już nie wierzy w piekło i nikt się nie boi, nie wierzą w piekło już nawet księża i zakonnicy, a im bardziej nikt nie wierzy w piekło, tym bardziej nie chce umierać. Ponieważ wie, że nie tylko nie ma piekła, ale nie ma też nic w zamian, jest tylko jedyne, bezkresne , nieskończone Nic, jakie fundujemy sobie nawzajem już tutaj, w arteriach pamięci.

16 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to już jest średnia młodość, i to daleko posunięta, nie wiem kto ją tak posunął szybko, ale na pewno jestem już po połowie życia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to nie ma nic do rzeczy. To ja mam raka i datę ważności góra 10 lat...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówię, że każdy wiek jest odpowiedni na to, by cieszyć się życiem. Nie patrzeć na datę ważności w żadnym wypadku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  6. Czyli już tutaj jesteś.... mogę w czymś pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli już tutaj jesteś.... mogę w czymś pomóc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. przepraszam nie bede czytał tego bloga jest zbyt dołujący...

    OdpowiedzUsuń