Moje Pieniny

Moje Pieniny

środa, 29 lipca 2015

Gąska

Ten post zupełnie nie o mnie, ani o świecie. To cierpienie, psie cierpienie. Bezkresowe. Niewyobrażalne dla ludzi. Pies ledwo uratowany spod śmierci głodowej. Z cukrzycą, niedowidzeniem, mega reaktorem miłości i smutkiem w oczach niewyobrażalnym.... kroi serce.... Gąska



czwartek, 23 lipca 2015

Myślenie według miłości...

Wracam tymi pięknymi wieczorami, przeciągłymi jak niebiański flirt, do ostatnich słów ks. Tischnera. Rozszerzam codziennością swój rozumek, tak marnie, że nie tylko ich nie pamiętam, ale zapominam rozumienie. Tłukę wątłymi znaczeniami w neurony olśnienia i nic. Coraz bardziej boje się otępienia, co przekreśliłoby już i tak wątłe szanse na rozwój, a jednak zawsze można się pokusić o nadzieję i w tym względzie, skoro resztę sznurków powszednich nadziei i tak ledwo przytrzymuje anioł stóż głupich.
Nie będę zanudzać tanatologią filozoficzną, przejdę po raz wtóry tę wydeptaną drogę, może w nowych butach po prostu, stanę wreszcie przy krawędzi ziemi spojrzę w człowieka jak w zwierciadło i popatrzę strachowi w ślepia.


Święta racja, iż jesteśmy zbyt powściągliwi w słowach na co dzień...



   " jest cała ziemia samotności
     i tylko jedna grudka twojego uśmiechu

     jest całe morze samotności
     twoja tkliwość ponad nim jak zagubiony ptak

     jest całe niebo samotności
     i tylko jeden w nim anioł
     o skrzydłach nieważkich jak te słowa  "
                                                                   Halina Poświatowska


P. S. Na taki wieczór, jak ten, tym, którzy nie widzieli polecam z całej mocy film Ozpeteka "Mine Vaganti."
Cały dzień chodzi mi po głowie ta piosenka, właśnie z filmu :


                                         

środa, 22 lipca 2015

Zaświadczenie II

Zastanawialiście się kiedyś, czy komputer można wkurzyć? Pozwoliłem sobie dzisiaj zagrać w bilard, jak czasami czynię bardziej karmiąc swoje idiotyczne przesądy, niż przyjemność samej gry. Poszło mi fenomenalnie, pod koniec gry gracz komputerowy wyraźnie się ożywił i szalenie mocno uderzał w bile... może to moja wyobraźnia ( schorowana nieco niewątpliwie ), ale odnoszę jednak wrażenie, że rzeczy potrafią się na nas denerwować.... Na swój wysublimowany sposób...
Może to kwestia funkcjonalności, idei rzeczy ( res cogitans ), wzajemnego zabierania sobie wolności, jakiś margines przynależności rzeczy do nas i nas do nich. Chodziła mi po głowie niegdyś pewna myśl i następna ( wiem, dla niektórych dziwne ) w postrzeganiu różnic między aspektami materii.... Nazwałem sobie to moje myślenie niedojrzałe filozofią krawędzi. Bowiem wydaje mi się, że o krawędzie właśnie wszystko się rozbija... gdzie zaczyna się tramwaj a kończy powietrze zajezdni, czy krawędź tramwaju rozpycha krawędź powietrza....czy nie walczą ze sobą? tak, wiem, cząsteczki, oddziaływanie, siły i sublimacje... a dla zmysłów, dla tej subtelnej właściwości jakim jest myślenie...czy krawędź nazwy tramwaju odnosi się do krawędzi nazwy powietrza, czy nadając im nazwę, właściwie imię, wpychając w to zdefiniowane znaczenie dla nauk ścisłych i ścisłego postrzegania rzeczy na tle siebie, określamy je względem siebie w rzeczywistości czy tylko naszym uporządkowanym świecie pojęć....
Krawędzie rzeczy udowadniają nam ich istnienie, życie na krawędzi udowadnia nam istotę życia, balansowanie na krawędzi siebie zwraca nam uwagę jak bardzo potrzebujemy i jesteśmy w innych...



Na jednym z nagrobków w podkrakowskim cmentarzu widnieje wygrawerowana myśl :
                                        " Nie czekajcie, nie wrócę.
                                           Nie spieszcie się, ja poczekam. "


Piękne. Samo sedno.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Zaświadczenie

Kiedy myślę, co tutaj napisać i jakich użyć słów do swych pomyłek, potknięć, usprawiedliwień, przychodzi mi na myśl niezwykle czyste niebo, w które patrzę czasami z nadzieją, że jednak ktoś tam siedzi i przygląda się życzliwie zalewając siwą brodę ambrozja i przełączając kanały czasu...
Chciałem powiedzieć, iż mając na uwadze to wszystko, co poczyniłem niesłusznie, nadal wierzę w lepsze życie. Teraz potykając się o bałagan swojej psychiki i win, lepiej wiem jak smakuje życie nieco mi nieosiągalne. Takie, gdzie pełno zieleni i błękitu rozmów, czerwieni namiętności, bieli rozmyślań, granatu emocji...
Wiem, że ostatnio uciekam, wiem, że zagłębiam się w swoich niewyprostowanych dróżkach nierozumienia. Jednak każdy krok zbliża mnie do ostatecznej wiedzy, ostatecznego pojęcia tej prostoty, jak we mnie jest innymi ludźmi. Mogę tylko kolejny raz przeprosić, schylić łeb i czekać... aż przełączy program czasu.
Codziennie moja Mama, bądź  ja w zastępstwie, pod osłoną nocy idzie dokarmić okoliczne koty, w tajemnicy, po cichutku...wypasione koty okolicy. Zrozumiałem jak doskonale w swoim zamknięciu dokarmiam strachy okolicznych zakrętów mózgu i koniuszka serca...doskonale pod osłoną ciszy rozmów.







 Twarze.
Miliardy twarzy na powierzchni świata.
Podobno każda inna
od tych, co były i będą.
Ale Natura - bo kto ją tam wie -
może zmęczona bezustanną pracą
powtarza swoje dawniejsze pomysły
i nakłada nam twarze
kiedyś już noszone.

Może cię mija Archimedes w dżinsach,
caryca Katarzyna w ciuchu z wyprzedaży,
któryś faraon z teczką, w okularach.

Wdowa po bosym szewcu
z malutkiej jeszcze Warszawy,
mistrz z groty Altamiry
z wnuczkami do zoo,
kudłaty Wandal w drodze do muzeum
pozachwycać się trochę.

Jacyś polegli dwieście wieków temu,
pięć wieków temu
i pół wieku temu.

Ktoś przewożony tędy złoconą karetą,
ktoś wagonem zagłady,

Montezuma, Konfucjusz, Nabuchodonozor,
ich piastunki, ich praczki i Semiramida,
rozmawiająca tylko po angielsku.

Miliardy twarzy na powierzchni świata,
Twarz twoja, moja, czyja -
nigdy się nie dowiesz.
Może Natura oszukiwać musi,
i żeby zdążyć, i żeby nastarczyć
zaczyna łowić to, co zatopione
w zwierciadle niepamięci.

                                             W. S.

piątek, 17 lipca 2015

O aniołach...

"  Odjęto wam szaty białe,
skrzydła i nawet istnienie,
ja jednak wierzę wam, wysłańcy
Tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat,
ciężką tkaniną haftowana w gwiazdy i zwierzęta,
Spacerujecie oglądając prawdomówne ściegi.
Krótki wasz postój tutaj,
Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,
w melodii powtarzanej przez ptaki,
albo w zapachu jabłek pod wieczór
kiedy światło zaczaruje sady.
Mówią, że was ktoś wymyślił ale nie przekonuje mnie to
bo ludzie wymyślili także samych siebie
Głos - ten jest chyba dowodem
Bo przynależy niewątpliwie do istot jasnych, lekkich, skrzydlatych
( dlaczegóż by nie ), przepasanych błyskawicą.
Słyszałem ten głos nieraz we śnie
I co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku :
zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz.... "


     Czesław Miłosz

środa, 8 lipca 2015

Bezsenność w Krakowie

Nie spać w Krakowie, nie spać jak Kraków. Nie móc zasnąć, patrzeć na wymiociny ulic, charczące arterie, ledwo połyskujące zaułki trzeźwości, rytmicznie unoszące się płaty robotniczych płuc, wszystko żyje pomimo...niechęci do wczesnego poranka, kończącej się nocy, rozwiązujących się powikłań dni tygodnia, wszystko według planu rozwiewa się różańcem pragnień. Pracuje ktoś, by ktoś nie musiał pracować.... Kraków pełen Krakowa. O piątej rano wracają turyści do hotelu, pełni wysokoprocentowych przeżyć, idą do pracy zwykli ci, co nie wiedzą, jak jest oglądać świt nad Wawelem. Wszystko według krzyżówki logarytmu przyzwoitości.... Kto teraz tak naprawdę słucha ciszy Krakowa.... o 3, 4 nad ranem zbiera bursztyny chwil na łańcuch wartości... kto schyla się po te chwile dla samych chwil, by ujrzeć przebiegającego zająca miłości, sarnę immanencji, gołębia obecności... kiedy wszystko nadal to samo ale nie takie samo, starsze o dobę rozumienia....

piątek, 3 lipca 2015

Referendum

Takie właśnie urządziło sobie we mnie moje ego dzisiaj. Zapytowywało uprzejmie ciało, ducha, psyche o naczelne wartości dnia. Czy ciało ze swym zmęczeniem ma prawo zawładnąć resztą, czy upadłe psyche może wpływać bezpardonowo na resztę podmiotów i w końcu czy starcza dusza może jeszcze zawładnąć młodszą spółką.... zasiadło zatem komisyjnie na Plantach, po 12 godzinach pracy i wytężonej uwagi, rozsiadło się prowokacyjnie w zielenistości i piękności miejsca, zaopatrzyło się w wyostrzony wzrok i zbierało punkty na liście spostrzegawczości. Zmieniliśmy się kosmicznie, pełno teraz uśmiechniętych ludzi, "wyluzowanych", pełnych ikry, pięknych, roześmianych, globalnych, nawet ciężko ocenić kto stąd a kto stamtąd ( i wcale nie chodzi o zaświaty a sąsiadów wszelkiej maści ). Co prawda nadal pani sprzedawczyni w dużym sklepie spożywczym w obrębie starego miasta i tzw ścisłego centrum nie umie ni w ząb odpowiedzieć po angielsku hiszpańskojęzycznym turystom, ale Bóg mi świadkiem - dzisiaj na własne jarzeniówki słyszałem, jak Pani technik w pracowni rtg obsługując angielskiego turystę doskonale wytłumaczyła Mu jak ma się położyć do fotki ( zważywszy, że Pani dobrze po 50 tce i jakoś tak chyba nie za wielu pacjentów ma w tym slangu, to naprawdę wielki szacun.). Swoją drogą niesamowite wrażenie, jak cały wielki autokar zaparkował przed wejściem do szpitala i wysypała się cała grupa Anglików zmierzająca za poszkodowanym. Istny nalot aliantów....
  Wracając.... Moje ciało oceniało wygląd ( nazbierało całkiem niezłe punkty obserwacji ), było bardzo często na TAK, moja psyche pogubiła się w ilości języków i manier, zaś dusza ciągle nadąsana torpedowała wszelkie wolne pytania. Referendum rozstrzygnięte....

  " Duszę się miewa.
    Nikt nie ma jej bez przerwy
    i na zawsze.

   Dzień za dniem,
   rok za rokiem
   może bez niej minąć.

  Czasem tylko w zachwytach
  i lękach dzieciństwa
  zagnieżdża się na dłużej.
  Czasem tylko w zdziwieniu,
  że jesteśmy starzy.

  Rzadko nam asystuje
  podczas zajęć żmudnych,
  jak przesuwanie mebli,
  dźwiganie walizek
  czy przemierzanie drogi w ciasnych butach.

  Przy wypełnianiu ankiet
  i siekaniu mięsa
  z reguły ma wychodne.

  Na tysiąc naszych rozmów
  uczestniczy w jednej,
  a i to niekoniecznie,
  bo woli milczenie.

  Kiedy ciało zaczyna nas boleć i boleć,
  cichaczem schodzi z dyżuru.

  Jest wybredna :
  niechętnie widzi nas w tłumie,
  mierzi ją nasza walka o byle przewagę
  i terkot interesów.

  Radość i smutek
  to nie są dla niej dwa różne uczucia
  Tylko w ich połączeniu
  jest przy nas obecna.

  Możemy na nią liczyć,
  kiedy niczego nie jesteśmy pewni,
  a wszystkiego ciekawi.

  Z przedmiotów materialnych
  lubi zegary z wahadłem
  i lustra, które pracują gorliwie,
  nawet gdy nikt nie patrzy.

  Nie mówi skąd przybywa
  i kiedy znowu nam zniknie,
  ale wyraźnie czeka na takie pytania.

  Wygląda na to,
  że tak jak ona nam,
  również i my
  jesteśmy na coś jej potrzebni. "

                                       " Trochę o duszy " Wisława Szymborska.



 P. S. Moja ostatnia podróż dreamlinerem, kocham samoloty, a to platoniczna miłość. ( Korzystam z tego, że wreszcie mogę swobodnie przerzucać zdjęcia z aparatu prosto na stronę :-) ja głąb komputerowy )