Moje Pieniny

Moje Pieniny

niedziela, 25 września 2016

Przesłanie

 "Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznych rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrywają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj : zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twojego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cie nie pocieszy

czuwaj kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków : Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź  "



środa, 21 września 2016

Tani obrazek z widnokręgu

Strasznie mi smutno jakoś ostatnio. Wiem, że mam do tego tendencje. Że dużo łatwiej mi w nią uciec, niż stawić czoła wymagającej radości. Smutno, bo świat jest smutny, ludzie są smutni, bo zapominamy o tym, co ważne, o tym co bliskie. Bo przekształcamy swoje życie w trwanie, w odcinki czasu między przeżyciami. Między miłością a miłością. Tracąc czas...


Do widzenia ludzie.
Wynajmuję świat
z pełnym wyposażeniem.
Szafy gór i pagórków.
Dywany nizin.
Kontenery wulkanów.
Walizki lądów i półwyspów.
Pudła powietrza.
Kapelusze jezior
z piórami sitowia.
Klepsydry pustyń.
Oceany w puszkach po piwie.
Zorze polarne na blacie.
Szaliki dzikiego wina.
Cmentarze pokryte rdzą.
Pajęczyna czasu z kwarcową kukułką.

W domu dla nieuleczalnie chorych
odwiedzamy swój kraj.
Na łące przykrytej gazetą
rozbita butelka.
Błędny ognik w oku.

Do widzenia ludzie.
Za drzwiami czeka na mnie
granitowy garnitur słów.


P.S. Chciałem niniejszym jeszcze tylko podziękować za wszystko. I przeprosić. Dziękuję. Przepraszam

piątek, 16 września 2016

Gdzieś za siedmioma....

W wieczór przed kolejnymi urodzinami siedzę w świetle rachitycznego słońca na balkonie w górach i podziwiam widoki wzrokiem, a nie piechotą, moje kolano powiedziało NIE i dzięki temu obrastam tłuszczem i lenistwem. Chociaż to nie jest najgorsze. Dużo bardziej to, iż mija lato, mija kolejny jasny czas, trzeba się przygotować na jakieś trwanie, bieganie po błocie i suplementowanie witaminy D.
  Siedzę w tym fotelu nasłuchując szelestu liści, patrzę na s[padające jabłka i nieświadomie myślę o tych latach za mną. A gdyby tak cofnąć jednak czas....  Wybrałbym inną szkołę. Inne podwórko. Uczyłbym się więcej i zgoła innych rzeczy. Kochałbym inaczej i innych, oddawał duszę i serce w innych okolicznościach i zupełnie nie tym, co uczyniłem kiedyś. Piłbym mniej wódki, ale więcej wina. Jadłbym mniej, ale zdecydowanie smaczniej. Rozmieniałbym się na drobne, ale w lepszej walucie. Uciekałbym do Kogoś, a nie od kogoś. Chorowałbym mądrzej. Więcej pisał, a mniej skreślał. Bałbym się może więcej, ale z sensem. Umiał patrzeć, a nie oceniać tylko. Słuchać, a nie słyszeć. Pozwalać sobie na głupoty, ale z mądrymi ludźmi. Więcej bym podróżował po ludziach, mniej po ich posiadłościach. Więcej bym cenił ciszę, ale mniej jej stwarzał. Wreszcie wychodziłbym częściej z siebie, żeby się spotkać choćby na krawędzi postaci. Mniej się siebie wstydził, ale więcej pracował nad sobą......     To wszystko bym robił, jakoś inaczej, w innym wymiarze, z inną mądrością czasu.... Tyle, że byłbym kimś innym. A skoro to wiem, to jeszcze jest szansa na świadome życie.
Kiedy tak mówimy o samych brakach, warto wziąć dłoń w dłoń i mocno uświadomić sobie, że cholernie ważne, że się jest. obecność to czasem jedyne, co mamy. Bezcenne, bez względu na wiek. I szalenie słodkie. duuużo bardziej, niż ciastko, które właśnie pochłaniam łyżeczką samotności. Wszystkiego najlepszego Świecie!


" Wracamy z frontu urlopu.
Kończy się nielegalny sezon letni.
Szantażuje nas miejscowy klimat i przestępny rok.
Znużony dialekt liści.

Rezygnujemy z gier liczbowych
i wielkodusznych spekulacji.

Zapadamy się
w roztargnionych wydmach zmierzchu
nad brzegiem koncertu. "



niedziela, 11 września 2016

Może trochę o miłości

Nigdy o tym nie pisałem. To zbyt ciężki temat dla mnie. Dla prostego człowieka z zapiecka myśli. Wszelkie teologiczne wywody jak i najpiękniejsze traktaty to niestety według mojego małego myślenia bzdury warte makulatury. Miłość według mnie jest nieopisywalna, zupełnie niepojmowalna słowem. To Coś, Co wymyka się absolutnie czasem, wymiarem i materią. Miłość przyrody, miłość nauki, miłość mądrości, miłość istnienia... równie puste jak stwierdzenie, że życie jest wyrazem żywotności. Miłość jest. Bez względu na rodzaj opisu. Miłość jest wówczas: gdy wrzucasz złotówkę do kapelusza na ulicy, kiedy sprzątasz po psie, zamalowujesz brzydki napis, biegniesz po bułki dla zgłodniałej ciotki, sadzisz chryzantemy na zapomnianym grobie, jedziesz do szpitala z chorym dzieckiem, szykujesz jajecznicę dla zmęczonego podróżnika, dźwigasz plecak za koleżankę z wycieczki, zwiedzasz czyjeś spracowane ręce balsamem masażu, pożywiasz bezdomne koty, ratujesz wiewiórkę z kubkiem na głowie, przesadzasz drzewa,prasujesz mu koszulę, przynosisz wodę bezdomnym, odmalowujesz podwórko, kupujesz książki do biblioteki, uśmiechasz się do zmęczonej sprzątaczki, odprowadzasz zagubione dziecko, oddajesz znaleziony portfel, pomagasz odnaleźć katalog w bibliotece nowej pracownicy, ułatwiasz dostać się do specjalisty, rozmawiasz, przytulasz na dobry sen, całujesz na dobry dzień, uśmiechasz się bez powodu, łapiesz za rękę, dotykasz, ogrzewasz obecnością, lepisz pierogi, naoliwiasz drzwi, obliczasz pit, instalujesz kontakt, stwarzasz schronienie, czekasz na przystanku, inspirujesz dobre wybory, myśli, pomagasz wysiąść ze zbyt wysokiego progu, zapraszasz na spacer, zawozisz na terapię, odwiedzasz, chowasz do grobu. Miłością jest zawsze czyn, słowo je tylko zapoczątkowuje. Niech dojrzewa w słońcu życia..I ucieka zawsze poza ciało.


Już nie ma tej kawiarni.
Jest zapocona pamięć.
W pośpiechu wykonana reprodukcja.

Nie ma chłopców : filatelistów
zbieraczy znaczków pocztówek i listów.
Kolekcjonerów czarno - białych uzdrowisk.

Skatalogował ich czas.

Nie ma już niedzielnych poranków.
Dogmatycznej mgły.
Krótkowłosych sportowców
wsłuchanych w umięśnione samogłoski.

Nie wybaczam piękna
tamtym minionym chwilom
kiedy zapadaliśmy się
w skórzane rozkoszne zapomnienia
dodając chmur do kawy...

środa, 7 września 2016

Dojrzewajmy jak ser

Pewne uświadomienia przychodzą tak samo powoli jak upragniona przesyłka zza ulicy. Inni by już dawno sami ją przynieśli  a jednak ja czekam, jak stary ogrodnik na śmierć. Powoli, dostojnie, mimo to z nieukrywanym strachem. A może lękiem. To przecież nie to samo. Tak samo jak kolor i barwa. Jak myśli a świadomość myśli.
  Uświadomić w sobie lęk... zatem dać wiarę jego istnieniu, powołać go jakoby do żywych. Ustawić jak równego sobie w istnieniu. Pomimo braku materii. Wyciągnąć spod podszewki rzeczywistości. Uszyć na miarę wyobraźni. I obrastać nim jak bluszczem. Świadomość lęku to pierwszy jego wróg. Bo każe nam zaglądać do jego powodu, do macierzy. A tutaj zaledwie ziarenko, mała zygota powodów. Tak mała, że cieszy. Wszystko co małe, to podobno cieszy ( co za głupie gadanie ). Ale dobrze, jesteśmy w sytuacji, gdy ktoś zapomniał, że głupota często chętnie zapładnia pustkę. Potem to już kaskada rozmnożeń.
  Błagam o prezerwatywę wzruszenia, zamyślności, refleksji tzw szeroko pojętej. Rośnijmy w rozum, ale ten odczuwający, a nie kalkulatory chwil.