Przeżyłem, swój pierwszy samotny dyżur, w którym sam za wszystko odpowiadałem..... W takich chwilach docenia się współpracę. Bywały takie chwile np w pogotowiu, że zostawałem zupełnie sam, nawet fizycznie, ale wtedy działa się na oślep, a teraz...całe naście godzin właściwie bez merytoryczne wyższej instancji...
Ale to już za mną.
Dziękuję Wam wszystkim.
Teraz już mogę sobie dziergać codzienność brakiem czasu i tęsknotą, deficytem siebie i natarczywością innych, o dwie modlitwy proszę...
Właśnie operują w Poznaniu ojca mojej kuzynki, zator tętnicy podudziowej...
Właśnie operują moją duszę, zator miłosnego rozumienia....
...jeśli moja modlitwa cokolwiek znaczy to westchnę dziś przed zaśnięciem w tej sprawie (sprawach:)...w ciągu ostatnich kilkunastu godzin przekonuję się, że niebo wcale nie jest tak odlegle a Ktoś tam na górze nieustannie słucha choć nie zawsze śpieszno Mu z odpowiedzią...
OdpowiedzUsuńTo trochę taka przewrotność...ale zawsze później się okazuje, że lepiej być nie mogło... Najważniejsze, że w tym wszystkim nikt nie jest sam...widzisz, jesteś, i to dla mnie dowód na istnienie Boga...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń