Dzisiaj chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu przyłapałem się na tym, iże nie rozumiem siebie. Uczyniłem coś, czego w żaden sposób nie umiem sobie w sobie do siebie wytłumaczyć. Po chamsku uraziłem koleżankę w pracy. Nic dodać, nic ująć. Nie ugryzłem się w język, mimo, że teraz gryzę po mistrzowsku. Rodzi się we mnie sku.... Niedługo pewnie zupełnie zabraknie mi wrażliwości i zamknę się na świat. będzie się liczyło tylko, by było dobrze.... mi, mnie, mojemu ja. Może wówczas się dorobię czegoś, nie będę prosił, nie będę nikogo potrzebował. I pokaże, że na coś mnie stać! Wreszcie będę coś znaczyć!....
............ ............. ........... ............ nieeee. Wolałbym chyba umrzeć, chociaż coraz bardziej się tego boję.
Proszę o trochę ciepłych myśli. Paradoksalnie w stronę skur......
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń