Są takie chwile, gdy wydaje się, że porządkowanie świata wokół siebie to nadludzki wysiłek. Pozmywać naczynia, odkurzyć, posprzątać po zwierzętach...odjazd. Kiedy lepiej zaklinować się w pod kołdrą i nie widzieć świata. To także objaw bezpańskości. Pocić się jak skunks ( pewnie się nie pocą znając moje szczęście ), ślepnąć jak kury po zmierzchu ( pewnie też do końca nie ślepną ), padają jak muchy w Tybecie ( to akurat zupełnie trafne! gdyby nie fakt, że nie dolatują znikąd ).
Mieć świat gdzieś...
Wystarczy chwila, jeden dzień przyczajony w pracy, jeden uśmiech, jeden dźwięk, jeden zapach...wraca ... wraca marzeniem, pragnieniem,wspomnieniem...jakkolwiek to nazwać, to bohaterowie życia, uczucia, nie rzeczy....
To właśnie pare moich bohaterów...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPolecam Lipowa Dolina i Rzym....
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak, to ze schodów hiszpańskich:-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDokładnie....bravo!
OdpowiedzUsuń