Moje Pieniny

Moje Pieniny

wtorek, 9 lutego 2016

Kryzys nr 2

Musiało nastąpić. Nie mogę się przekonać do regularnego łykania tabletek. Żaden alarm w telefonie nie działa, żadne targanie ze sobą wszędzie pudełeczka seniora z przegródkami na dni. Po prostu zapominam i tyle. Zaczęło się od głupiej diosminy. Kiedyś zauważyłem, że na moich - skąd inąd - przystojnych nogach pojawia się po całodniowym staniu przy stole żylak ( tak żylak! ) i to jeszcze na kolanie. No matko święta, w tym wieku żylaki i to jeszcze na kolanie, żeby go chyba jak najszybciej uszkodzić i doczekać się wybroczyn. Ależ mam problemy... Na szczęście nie klęczę ostatnio dużo. :-) I daleko mi do choroby " księży i dewotek". Lecz wracając....jak wpoić w ten rozsierdziały, zalatany umysł, żeby połknął coś oseophagiem raz dziennie. A gdzie witamina c przeciw świńskiej grypie i myślom, a gdzie skrzyp na porost paznokci i włosów coraz mniej widzianych, gdzie witamina d do słońca tęsknotą uwiedziona, gdzie witamina s na witalność i zioła na dobre trawienie rzeczywistości.... A wydawałoby się to takie łatwe. Więc jak będzie z chemią? Chemią na ten koszmarny świat pełen zawiści i wyścigu po kawałek sera. Jak będzie z omeprazolem na palące przełykanie łez. Jak połknąć pokorę wobec ludzi, czasem wydaje się niegodnych śliny. Co z antybiotykami politykostatycznymi, nienawiści podcinającymi DNA, blokującymi replikację jadu. Co z kapsułkami dni, jakie chciałoby się trzymać w ozdobnym krysztale dłoni, za szybą pancerną wspomnień. Jak ja to wszystko jeszcze do końca życia przełknę, nawet jeśli rozdrobnią, zmielą, dodadzą papkę tekturowej rzeczywistości i podadzą grawitacyjnie przez zgłębnik omijający jakiekolwiek poczucie smaku.....

" Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać.
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.

Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg,
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.

Ktoś musi grzęznąć
w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.

Ktoś musi przywlec belkę
do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić drzwi na zawiasach.

Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.

Mosty trzeba z powrotem
i dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
od zakasywania.

Ktoś z miotłą w rękach
wspomina jeszcze jak było.
Ktoś słucha
przytakując nie urwaną głową.
Ale już w ich pobliżu
zaczną kręcić się tacy,
których to będzie nudzić.

Ktoś czasem jeszcze
wykopie spod krzaka
przeżarte rdzą argumenty
i poprzenosi je na stos odpadków.

Ci, co wiedzieli
o co tutaj szło,
muszą ustąpić miejsca tym,
co wiedzą mało.
I mniej niż mało.
I wreszcie tylec, co nic.

W trawie, która porosła
przyczyny i skutki,
musi sobie ktoś leżeć
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury. "

                                           W.S.




 na ten nadchodzący post i czas :

   Berliner Fernsehturm









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz