Moje Pieniny

Moje Pieniny

niedziela, 11 września 2016

Może trochę o miłości

Nigdy o tym nie pisałem. To zbyt ciężki temat dla mnie. Dla prostego człowieka z zapiecka myśli. Wszelkie teologiczne wywody jak i najpiękniejsze traktaty to niestety według mojego małego myślenia bzdury warte makulatury. Miłość według mnie jest nieopisywalna, zupełnie niepojmowalna słowem. To Coś, Co wymyka się absolutnie czasem, wymiarem i materią. Miłość przyrody, miłość nauki, miłość mądrości, miłość istnienia... równie puste jak stwierdzenie, że życie jest wyrazem żywotności. Miłość jest. Bez względu na rodzaj opisu. Miłość jest wówczas: gdy wrzucasz złotówkę do kapelusza na ulicy, kiedy sprzątasz po psie, zamalowujesz brzydki napis, biegniesz po bułki dla zgłodniałej ciotki, sadzisz chryzantemy na zapomnianym grobie, jedziesz do szpitala z chorym dzieckiem, szykujesz jajecznicę dla zmęczonego podróżnika, dźwigasz plecak za koleżankę z wycieczki, zwiedzasz czyjeś spracowane ręce balsamem masażu, pożywiasz bezdomne koty, ratujesz wiewiórkę z kubkiem na głowie, przesadzasz drzewa,prasujesz mu koszulę, przynosisz wodę bezdomnym, odmalowujesz podwórko, kupujesz książki do biblioteki, uśmiechasz się do zmęczonej sprzątaczki, odprowadzasz zagubione dziecko, oddajesz znaleziony portfel, pomagasz odnaleźć katalog w bibliotece nowej pracownicy, ułatwiasz dostać się do specjalisty, rozmawiasz, przytulasz na dobry sen, całujesz na dobry dzień, uśmiechasz się bez powodu, łapiesz za rękę, dotykasz, ogrzewasz obecnością, lepisz pierogi, naoliwiasz drzwi, obliczasz pit, instalujesz kontakt, stwarzasz schronienie, czekasz na przystanku, inspirujesz dobre wybory, myśli, pomagasz wysiąść ze zbyt wysokiego progu, zapraszasz na spacer, zawozisz na terapię, odwiedzasz, chowasz do grobu. Miłością jest zawsze czyn, słowo je tylko zapoczątkowuje. Niech dojrzewa w słońcu życia..I ucieka zawsze poza ciało.


Już nie ma tej kawiarni.
Jest zapocona pamięć.
W pośpiechu wykonana reprodukcja.

Nie ma chłopców : filatelistów
zbieraczy znaczków pocztówek i listów.
Kolekcjonerów czarno - białych uzdrowisk.

Skatalogował ich czas.

Nie ma już niedzielnych poranków.
Dogmatycznej mgły.
Krótkowłosych sportowców
wsłuchanych w umięśnione samogłoski.

Nie wybaczam piękna
tamtym minionym chwilom
kiedy zapadaliśmy się
w skórzane rozkoszne zapomnienia
dodając chmur do kawy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz