Moje Pieniny

Moje Pieniny

wtorek, 28 czerwca 2016

A kiedy wyjdzie się z labiryntu...

Wiele myślałem oczami. Gapiłem się na rzeczywistość spod szypułek oczu niedowierzając barwom. Kalejdoskopowałem natchnienie. Wychodzi się z siebie właśnie takim spojrzeniem, o którym pisałem. Przenikającym zatwardziałość materii. Materii, która daje tylko krawędzie, by wiedzieć, że nie do końca jesteśmy wszystkim na zawsze. Zapragnąłem tego spojrzenia, co przeszywa miłością, zupełnie nie wiedząc, że ono rodzi się we mnie samym bez udziału rzeczywistości. Każda dobra wola to zwycięstwo nad materią.

Nic darowane. Wszystko wypożyczone.
Toniemy w długach po uszy.

Tak to już urządzone,
że serce do zwrotu
i wątroba do zwrotu
i każdy palec z osobna.

Za późno na zerwanie warunków umowy.
Długi będą ściągnięte
wraz ze skórą.

Mijamy się w świecie
w tłumie dłużników.
Na jednych ciąży przymus
spłaty skrzydeł.
inni chcąc nie chcąc
rozliczą się z korzeni.

Po stronie Winien
wszelka tkanka w nas.

Spis jest dokładny
i na to wygląda,
że mamy zostać z niczym.

Nie mogę sobie przypomnieć
gdzie, kiedy i po co
otworzyłem ten rachunek.

Protest przeciwko niemu
nazywam duszą
i to jest to jedyne,
czego nie ma w spisie.






P.S. Moje tegoroczne wakacje...




P. S. 2 Zaczynam właśnie drugą specjalizację, z medycyny paliatywnej, niech się dzieje!

1 komentarz: