Moje Pieniny

Moje Pieniny

poniedziałek, 27 czerwca 2016

W labiryncie....

Wracałem dzisiaj rano z pracy wypruty dokumentnie. Dawno się nie czułem tak sponiewierany przez obowiązki. Rzygam po prostu rzygam czyimś bólem, dusznością, zatorowością, złamaniami itd. Jeśli można wypluć empatię, to ja właśnie to uczyniłem dzisiaj rano. Jeśli iw ogóle ją kiedykolwiek posiadałem. Można mieć dość ludzi, pracy, bycia pomocnym. Jestem jednak zbyt słabym człowiekiem. W labiryncie zmęczenia spojrzałem na faceta obok w autobusie... oniemiałem. Nie będę się rozpisywać o ciele, zabudowie gospodarstwa cielesnego, ale twarz.....niezwykła! Ciepło, uśmiech, dobroć, niebo wpisane w oczy..... oniemiałem swoją zmęczoną marną osóbka. A jednak da się.... Da się uczęszczać na siłownię miłości, ćwiczenia libido duszy, da się emanować, odmieniać zwykłym wizerunkiem, wkuwać się w rzeczywistość ikoną JA. Da się być prawdziwym i upiększać. Nie bać się, nie uciekać, chować w siebie, chomikować uśmiech. Można być otwartym już w drodze.... Da się być człowiekiem w świecie zwierząt, biblią  w środku encyklopedii. Nie mówić nic, a przekazywać wszystko. Da się być sobą w nieswoim świecie.
   Wobec czego chyba muszę inaczej odczytywać cały ten ból dookoła, cały ból mnie. Wczytać go skanerem czasu w dokumentację prawdy. Nic, co ludzkie nie jest mi bardziej bliskie niż słabość w oczach miłości. Wszystkiego wspaniałego!








P. S. Nowonarodzona panda w parku w Chongqing

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz