Moje Pieniny

Moje Pieniny

wtorek, 26 stycznia 2016

Kryzys nr I

Wreszcie pojawił się, w pełnej krasie. Nagi i perfidny. Zawładnął niemal całym dniem. Pozostawił rany rozdrażnienia, immanencję wątpliwości. Stał się naocznym świadkiem aury. Odebrał mi całą radość istnienia. Pierwszy wielki kryzys w tym roku. Zmęczenie, przygnębienie, tylko szarość, deszcz, ludzie zgnębieni, duszność, niekończące się wymagania. brak dłoni, ramion, brak uśmiechu, myśli rozkwitających. Ciemność i nicość. Nikt nie czeka. Nie odgrzewa zupy. Nie przynosi pod drzwi zapachu radości domu. Nie rozgrzewa pościeli. Nie rozbiera do prostych znaczeń. Nie podgrzewa wiary choćby w mikrofalówce pamięci. Wszystko zimne, na wpół zastygłe. Uwięźnięte w futrze czasu.
Paradoksalnie - jadąc tramwajem dzisiaj spotkałem chłopca, który pod kurtką miał miesięcznego szczeniaka, niebywałej urody i słodkości, właśnie wiózł go do domu, wyrwanego z objęć rodziny, pierwszą wyprawą do nowego domu, z tak niezwykle smutnymi oczami, a tak słodkim niemowlęcym jestestwem.... uzmysłowiłem sobie, że każdy z nas ma coś takiego w sobie... taką szczenięcość, słodkie wyrazie zakochanie w świecie, nadzieję w odnalezienie domu, bezgraniczne zaufanie, iż niosą nas dobre dłonie w bezpieczne miejsce... Tylko dużo i często zapominamy o tym, jak bardzo należy tego pragnąć całym sobą, bo przecież nic innego się nie liczy w tym życiu pomimo g = GM/R 2., jak poczucie bycia pod odpowiednim niebem. Teraz, kiedy możemy je niemal zwiedzać, szczególnie ważne, aby koncentrować się na błekicie światła.


27.stycznia - Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holocaustu


.......................




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz