Moje Pieniny

Moje Pieniny

wtorek, 7 czerwca 2016

Sok z wolnego dnia....

Wiecie jak smakuje upojne wolne przedpołudnie spędzane w promieniach słońca... wcinam sobie właśnie kanapki z pomidorem i szczypiorkiem ( smak obłędny, pachnie zachwycająco ), popijam kawą zbożową z mlekiem ( wyjątkowo ), obok uśmiechają się truskawki z kremem ... cóż za luksus ciszy, cały świat pracuje, a ja sobie kroję kawałki nieziemsko błękitnego nieba i medytuję podglądanie roślin przed balkonem. W przerwach zatracam się w słowach prof. Aleksandrowicza. Ubóstwiam tę błogość, warto czasem zgłosić urlop, by po prostu pobyć ze sobą. Szczególnie jeśli gubi się ten kontakt na rzecz wyścigu ku.... Zdobycie owej świadomości, że nic się nie musi, że się jest kim się jest, że się właśnie trwa, żyje własne życie....absolutnie bezcenne. I na przekór zdrowemu rozsądkowi będę robić nic. Poprzymierzam lenistwo przed zwierciadłem powinności. A nuż uda się coś odnaleźć w sekend hendzie chwil. Może wreszcie zrozumiem, że człowiek, każdy, bez względu na stopień człowieczeństwa materii : " chce czymś być, coś mieć, coś robić, coś wiedzieć, coś odczuwać. "
 Spoglądam na krzyż franciszkański, jaki otrzymałem od pacjentki, niezwykłej osoby, cierpiącej na stwardnienie zanikowe boczne, w stadium świadomego odchodzenia, przepiękny, jak błogosławieństwo piękna w bólu. Kiedy patrzę na takich ludzi rośnie we mnie nadzieja na świat. Wbrew buntowi, nieakceptacji, braku zrozumienia, rośnie nadzieja na to, że jednak jest absolutny sens i do niego zmierzamy. Przez chaszcze codzienności, przez budowanie szklanych domów ego, przez konfrontacje z nieuniknionym przeznaczonym... (czemu tak szalenie lubię wielokropek, jak Szymborska, jakbym niedomówieniem chciał zmusić świat do mówienia) . Kiedy okazuje się, że jest się tam, gdzie się jest, bo nie można być gdzie indziej, obrasta się w mądrość znaczeń tu i teraz. A to chyba wiedza niebanalna, oddająca prawdę ostateczną: istniejemy na tyle, ile dajemy temu świadectwo. To ja sobie znikam w rozmyślaniach, a Wam, jak Shirley Valentine powiem tylko jedno.... " ściana...nie pier... ".







  Nie mogę się oprzeć, muszę zacytować prof Tatarkiewicza, rozsadza dzisiaj moje neurony słowami : " Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu: nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu. "











1 komentarz: