Nie mogę wytrzymać. Przerasta mnie wiele. Odbiera mi siły fizyczne i równowagę psychiczną, nie czuję duszą ostatnio nic. Zasłabłem ludzko, ogólnoczłowiekowo. Mam bałagan w mieszkaniu, pomieszanie w neuronach, krytyczny poziom agresji podskórnej, serce mnie boli...Irytują mnie ludzie, tramwaje, hałas, mam dość załatwień, obowiązków, wstawania rano, nieprzespanych nocy, tłumaczeń, telefonów, pacjentów i wszystkich chorób świata...
Znikam sobie, na chwilę, na dłużej, na większość. Pokontemplować opadające jabłka, szum wiatru, stukot deszczu, odnaleźć siebie poza sobą, posłuchać ciszy. Życzę wszystkim szczęścia, powodzenia i kwitnącej miłości. Każdy z nas jet na tyle wielki, na ile nie umniejsza siebie. Życie to naprawdę piękna sprawa.
Może to był sen.
Silnik cierpienia wył
zawsze o tej samej porze.
Między naszą miłością.
Ktoś wychodził.
Ktoś wchodził.
Zaszyfrowane kolacje.
Sekrety pod stołem.
Zagadka
nie kończyła się
na pełni Słońca.
Zaskakiwały nas
łamigłówki miast
i enigma morza
wypluwająca butelkę
z wołaniem o pomoc.
Zawsze o tej samej porze
wracała szarada.
Z rozgadaną kombinacją liter.
Wpadaliśmy sobie
w zdania
na te same tematy.
Świat
w którym żyliśmy
nazywał się Rebus
i gwizdał na nasze pytania
huraganem dziejów....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz